Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/618

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cóż znowu? cher papa! papcio płacze! ależ ja na to patrzeć nie mogę! z żalem zawołał Wilhelm.
Hr. August nie odsłaniając oczu, przerywanym głosem mówić zaczął.
— Płaczę po nadziejach moich, które... chose... pokładałem na tobie! Marzyłem zawsze że będziesz klejnotem rodu naszego...
— Alboż nim nie jestem? chyba zechcesz, cher papa, Mścisława i Cezarka uważać za klejnoty rodu! smutne klejnoty! jeden spróchniały, drugi nieoszlifowany!
— Dumny byłem tobą i zwracałem się zawsze z gorącem podziękowaniem do Boga i do... chose... mojej nieodżałowanej Berty, że obdarzyli mię synem takim jak ty, nie takim jak tamci... Ale teraz, małżeństwo to, na które zresztą nie pozwalam, stanowczo nie pozwalam... upokorzy mię strasznie w oczach hrabiny... Uf! będzie tryumfowała... cette douce vipère!
— Nie dbaj oto, cher papa!
— Nie dbaj! Mścisław ożeni się pewnie z księżniczką B. A ty... avec une... Miks... Szyks... Kiks... Gdyby tam były przynajmniej miliony!.,
— Będą miliony, cher papa!