Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/482

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

moru, a pulchne rumiane usta, wśród rozpościerających się już w kształt wachlarzy czarnych bokobrodów, uśmiechać się zdawały z rozkoszą i miłością do wszystkich czarów i powabów życia. U początku wschodów włożył do pugilaresu drogocenny list do bankiera ręką brata nakreślony, poczem z piosenką na ustach zbiegłszy do wielkiej, wspaniałej sieni, miał już wyjść na ulicę i wskoczyć w oczekujący nań elegancki karykiel, gdy nagle, myślą jakąś tknięty, stanął i zamyślił się chwilę. Nie! nie przyszła jeszcze dnia tego błoga dla hr. Augusta chwila, w której swobodnie już i ze spokojnem sumieniem, mógłby on rzucić się w objęcia rozrywek i przyjemności życiowych! Pozostawał mu do spełnienia jeden jeszcze obowiązek. Raz jeszcze zająć się on musiał ważną i zwłoki niecierpiącą sprawą rodzinną! Tam zaś gdzie chodziło o spełnianie obowiązków, to jest o troskliwe czuwanie nad pomyślnym rozwojem i niepokalanym honorem spraw rodzinnych, hr. August był człowiekiem wytrwałym i niezłomnym. Pomimo więc że na świecie słońce świeciło tak jasno i pięknie, dzwoneczki szlichtad tak wesoło brzęczały, ulubiony wierzchowiec rżał tam kędyś w swej stajni z tęsknoty, za opóźniają-