Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pani Żulieta miała w oczach łzy rozrzewnienia, które ukrywała przed gościem patrząc niby w okno.
— Tem lepiej, moje dzieci, szepnęła synom, tem szczęśliwiej dla Delci i dla was! Wyraźna łaska Boska nad nami!...
W tejże chwili podniosła się z miejsca swego Delicya i jakby przypominając hrabiemu rzecz dawniej już umówioną, rzekła z zupełną swobodą acz z trochą smutku w głosie:
— Panie hrabio! pójdziemy może teraz do ojca...
Pani Żulieta pobladła trochę i szybko zwróciła się do hrabiego, który powstawał już z miejsca, aby udać się za zmierzającym ku drzwiom salonu, Białowzgórskim Aniołem.
— Panie hrabio! przemówiła gospodyni domu.
— Nie! poprawiła się szybko i z rzewnym na ustach uśmiechem, po co względem najlepszych przyjaciół naszych używać tych szumnych, światowych tytułów? kochany panie Cezary...
Cezary zbliżył się szybko i rękę p. Żuliety, dziękując jej jakby za cóś, w milczeniu pocałował.
— Kochany panie Cezary, powtórzyła matka Delicyi z widocznie uroczystą postawą na kanapie