— Już to mamusia nasza umie doskonale wszystko obmyśleć! rzekł jeden z braci.
— Niema, comme j’aime Dieu, lepszej i mędrszej pod słońcem kobiety, jak nasza mamusia! dodał brat drugi.
— A ty Delicyo? rzekła Żulieta rozpromienionym od pieszczot synowskich wzrokiem spoglądając ku córce.
Delicya lekko i szybko podbiegła, stanęła pomiędzy braćmi za krzesłem matki i objąwszy ramionami jej szyję, a twarz swą do twarzy jej przyłożywszy, szepnęła jej na ucho: — Mamusiu! duszko! Aniele!
Gruppa ta złożona z matki pięknie jeszcze i młodo wyglądającej, z dwóch młodych, urodziwych synów i pięknej jak róża majowa dziewicy, malowniczo oświecona spuszczającą się od sufitu lampą, przedstawiała godny podziwu obraz miłości i zgody rodzinnej. I błogo, radośnie, rozkosznie byłoby patrzyć na nią... gdyby...
W przyległym pokoju odzywały się wciąż, wciąż za zamkniętemi drzwiami, jednostajne, nieustanne stąpania męzkie. Rzekłbyś niespokojny duch
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/394
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.