Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przestań dziecinić się Delicyo, wyrzekła z powagą matka, hr. Wilhelma nie znasz i poznasz go wtedy chyba, gdy będziesz już hrabiną Cezarową... Na świecie nie można posiadać wszystkiego razem, a gdy szczęście przychodzi do nas, chwytać je trzeba choć jest niezupełnem.
Delicya westchnęła zcicha i położyła album na stole. Do salonu weszli dwaj młodzi synowie p. Żuliety. Jeden z nich wchodząc zawołał:
— Panie tu gawędzą sobie, a myśmy po sławnej uczcie u jenerałowej, spragnieni i zgłodniali. Mamciu! kolacya na stole!
— Pójdźmy! rzekła wesoło Żulieta, przy stole pogawędzimy wspólnie o interesach naszych.
Wsparła się na ramieniu starszego syna, Delicya pochwyciła swawolnie ramię młodszego i przeszli tak do sali jadalnej, również jak salon białemi rączkami p. Żulietty bardzo smakownie urządzonej, ze stołem pośrodku, politurowana tafla którego zastawioną teraz była przyborami do herbaty i półmiskami zawierającemi dość wykwintną i obfitą kolacyą. Pani Żulieta odprawiła służbę składającą się z dwóch lokajów. — Niech nikt tu nie wchodzi, dopóki nie zadzwonię! rzekła.