Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/380

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rach, które pomiędzy mną a nim zachodziły, on miewał najczęściej słuszność... ale... nie przeszkadza to temu, dziecko moje, że ja całą mą młodość spędziłam smutnie i monotonnie, że mi w życiu brakowało mnóstwa przyjemnych, powiem nawet, niezbędnych rzeczy i że podobnej przyszłości dla ciebie nie chciałabym za nic... za nic!
Milczała chwilę, potem zaczęła znowu.
— Wśród smętnego, monotonnego, ze wszelkiego blasku, ze wszelkich żywszych uroków odartego życia, które wiodłam, wy tylko, dzieci moje, byliście mi pociechą i... nadzieją dni jaśniejszych. Nikt na ziemi uczynić mi nie może zarzutu tego, abym była złą matką...
— O nie! nie! ze szczerym wybuchem zawołała Delicya, byłaś mamo zawsze dla nas wszystkich najlepszą, najczulszą, najukochańszą mamusią!
— Tak; potwierdziła z dumą p. Żulietta, z podniesionem czołem zdać mogę światu rachunek ze spełnionych przezemnie obowiązków żony i matki. Jak przyjęte na siebie imię żony przechowałam nieposzlakowanem żadnym nawet cieniem płochości i przeniewierstwa — tak godnie i mężnie nosiłam imię i pełniłam obowiązki matki.