Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kartoflowemi łupinami palce, talerze okryte szczątkami mundurów wyglądały nadzwyczaj nieestetycznie, do tego stopnia nieestetycznie, że aby nie przedłużać widoku tego, panie bardzo prędko zakończyły jedzenie, a panowie, energiczniejszym apetytem obdarzeni, pożerali i gorące kartofle i okrywające je przypalone, więc gorzki smak posiadające mundury.
Jenerałowa przecież dawała ze swej strony towarzystwu całemu przykład, spartańskiego iście poprzestawania na małem. Ze smakiem widocznym, jakkolwiek powoli bardzo, zajadała kartofle, a w przestankach jedzenia, bardzo głośno i bardzo piskliwie mówiła.
— Nie osobliwym, wcale nie osobliwym obiadkiem poczęstowałam dziś kochanych Waćpaństwa (szmer grzecznej bardzo protestacyi, połączony z parą syknięć, mimowoli wydanych przez jakieś mocniej sparzone usta) ale cóż robić? cóż robić? Stary Ignacy mój zachorował i sklecił już co mógł i potrafił! Wcale inny obiad, wcale inny dysponowałam mu wczoraj...
Szmer wśród publiczności: ależ niepotrzebnie! doprawdy niepotrzebnie!
Jenerałowa dalej: