fant, tę różę która w tym roku pod oknami naszemi zakwitła... tak była wielka, że gdy zwiędła przeliczyłyśmy jej listki... ile to ona listków miała... nie pamiętasz, Delice?
Zainterpelowana w ten sposób, na pobliskiem fotelu siedząca panna, zmieszała się widocznie. Nie posiadała znać ona w tej mierze daru improwizowania naprędce sielankowych ustępów, bo zmięszała się widocznie, spłonęła rumieńcami i za całą odpowiedź coś bardzo cichego i niewyraźnego wymówiła. Interpelacya jednak p. Żulietty, jakkolwiek nie oświeciła towarzystwa pod względem ilości listków zawierających się w cudownej róży, osiągnęła przecież skutek pożądany. Hr. Cezary patrzał na Delicyą.
Patrzał i miał widoczną, wielką ochotę przemówienia do niej. Bieda była w tem tylko, że i nie wiedział co mówić i nie śmiał odezwać się. Spojrzał parę razy na swoje rękawiczki i zaczerpnąwszy z nich jakby natchnienia, bardzo cicho zagadnął:
— Czy pani była w Warszawie?
Delicya podniosła śliczną swą główkę i odparła.
— O! byłam tam nieraz!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/338
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.