Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

weszłym! W salonach jakkolwiek kości jego rozrosły się potężnie, a wzrost o wiele przenosił skalę wzrostu braterskiego, hr. Cezary znikał, kompletnie znikał, był tak jakby go nie było, kurczył się jakoś, zwężał, za konsole i za fortepiany właził zupełnie tak jakby grał w chowanego, milczał jak ryba, a gdy zmuszonym już był do mówienia, wyrażał się nadzwyczaj ordynaryjnie i na domiar nieszczęścia wciąż mówiąc rękom swym się przyglądał, rękom które nad wyraz grubiańsko były duże, kościste i czerwone. Uczono go konnej jazdy! Biada! Pomimo najgorliwszych starań, najbieglejszych mistrzów ekwitacyjnej sztuki, młody hrabia dosiadał zawsze konia nie po łacinie już nawet, ale zupełnie, doskonale po hebrajsku. Podskakiwał na siodle i podskakiwało pod nim siodło, widzowie tłumili śmiech szalony, a patrząca przez okno hrabina dostawała spazmów.
Ale dwa już szczególniej wydarzenia zaryły się głęboko w bolejącą pierś tej nieszczęśliwej matki i do reszty już odwróciły serce jej od młodszego jej syna. Mając lat 19, hr. Cezary zakochał się w pannie służącej hrabiny, ślicznej szlachcianeczce zagrodowej, jasnowłosej, błękitnookiej,