Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do kolan jenerałowej, pochwyciła jej rękę i poniosła ją do ust. W ręku jenerałowej znajdowała się właśnie wielka, przepiękna brosza brylantowa, której szpilka, w chwili właśnie dokonywającego się aktu całowania ręki, skierowała się tak jakoś niefortunnie, że przesunąwszy się po białym delikatnym policzku pani Kniksowej, zostawiła na nim lekko różowy ślad swego przejścia.
— Co to? zawołała jenerałowa, zadrasnęłam cię jakoś niechcący, Julietko! co?
— Nic to, nic najdroższa ciociu, harmonijnym niezmiernie, srebrnym głosikiem odparła przybyła, a jakby pragnąc dowieść że w istocie było to „nic“ raz jeszcze pocałowała z przejęciem się ciernistą rękę jenerałowej, poczem przysuwając fotel bardzo blizko do kanapy i w bardzo wdzięcznej pochylonej postawie siadając na nim, zaczęła:
— Wezwałaś mię, najdroższa ciociu! jestem na twe rozkazy!
Gdy wymawiała to, oczy jej czarne i iskrzące się pomimo że okalały je już roje owych niegrzecznych zmarszczek zwanych powszechnie motyl-