Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pompalińscy.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie ptasiego mleka chyba niedostawać jej tylko mogło, jedna siostra Brygida smętnie jakoś kiwała głową, a niekiedy nawet to i gruba łza stoczyła się po więdniejących i coraz gęstszemi zmarszczkami okrywających się jej policzkach. Żadnej jednak z trzech tych kobiet na myśl nawet nie przyszło, aby Leokadyą przywołać znowu ku domowemu ognisku, a przez to pozbawić się głównego teraz źródła ich dochodu. Po odjeździe jej było w Bobrówce tak jak bywało wtedy, gdy jej jeszcze tam nie było. Piękne czarnookie dziecię przesunęło się tylko jak wiosenne błękitne widzenie przez żywot trzech starych panien, a na pamiątkę jakby zjawienia się swego, sypało teraz na nie dwa razy do roku, złotą rosę... To też gdy w wiadomem już terminie Leokadya przybywała do Bobrówki, ciotki witały ją płaczem radości, milionami pieszczot i czyniły jej prawdziwą owacyą z konfitur, powideł, pierników i t. p. arcydzieł złożoną. A gdy odjeżdżała żegnały ją również łzami, pieszczotami i spokojnie już potem wygrzewając się na słońcu letniem, lub przy piecykowym ogniu gwarząc, oczekiwały przez pół roku drugiego jej przybycia i drugiej raty...