Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ukorzyć się i stać się lepszą dla tych, co idą od nas w nieznane krainy — na zawsze!...
To rzekłszy, pochyliła się znowu ku babce i raz jeszcze powtórzyła:
— Babciu! przywiodłam ci świadków!
Babka Hortensya podniosła powieki i powiodła okiem po otaczająch. Gdy wzrok jéj upadł na twarz hrabiego Witolda, błysk zadowolenia przemknął po białych jéj wargach. Spojrzała wymownie na Rozalią, ta skinęła na mego narzeczonego, aby się zbliżył, a potém na nowy znak, uczyniony oczyma choréj, do ust jéj przyłożyła ucho. Białe wargi babki Hortensyi poruszały się z trudnością, do nas najmniejszy z nich nie dochodził odgłos. Ale Rozalia przez długi snadź szereg dni i nocy przyuczyła się rozumiéć tę bełkotliwą mowę śmierci. Słuchała bacznie, z natężeniem, z całkowitém wszystkich władz skupieniem; niekiedy przestawała słuchać, a tylko bystrym wzrokiem wpatrywała się w ruchy warg umierającéj, nareszcie wyprostowała się i, zwracając twarz do obecnych, wymówiła powoli i wyraźnie:
— Babka moja powiada, że ma zamiar dokonać teraz ostatniego aktu swojéj woli, ażeby prawda jego i istotność żadnemu zaprzeczeniu podledz nie mogły w przyszłości. Wzywa zatém wszystkich zgromadzonych tu na świadków, a mianowicie obecnego tu hrabiego Witolda, dla którego, lubo nie była z nim ni-