Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przydłuższéj nieobecności opowiedziéć fortepianowi, jak pilno mi zobaczyć znowu moję najlepszą córkę.
Z radością widziałam, jak cera jéj coraz zdrowszy i czerstwiejszy przybierała koloryt, jak coraz częściéj usta jéj wesołym otwierały się uśmiechem, jak oczy jéj przez godziny krótkie, ale przez długie tygodnie i miesiące świeciły niezmąconą pogodą duszy, odbijającą się téż i w obejściu się jéj z nami, które utraciło uprzednią swę gorączkową zmienność, a wróciło do tego stanu jednostajnéj łagodności i uprzejmości, jaki właściwy był jéj czułemu z natury i dobremu sercu.
Nie potrafiła-bym opowiedziéć, jaką pięknością oblane było w mych oczach to odradzanie się mojéj matki. Zdawało mi się, że widziałam nową jutrzenkę młodości, wstępującą na jéj oblicze.
I nieraz, patrząc na nią, jak ze swą wspaniałą zawsze i wytworną postacią, z delikatnym rumieńcem zdrowia na białéj twarzy, z wesołym uśmiechem na ponsowych ustach, siedziała pomiędzy nami i, błyszczący wzrok odrywając od roboty, którą trzymały śnieżne jéj ręce, wodziła nim po twarzach naszych z wyrazem niewypowiedzianéj czułości, pytałam siebie: czy ta kobieta, tak młoda jeszcze, świeża i piękna, jest naprawdę moją matką, czy tylko siostrą starszą i najdroższą przyjaciółką? z niewypowiedzianą radością przypatrywałam się téj przemianie, jakiéj uległa stopniowo, z tém większą radością, że czytałam