Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jaką rządzić się postanowiłam, zwyciężając ją i pogrążając mnie w długie, dziecinne niemal rojenia. Piérwszy to raz od roku, nie myślałam przed uśnięciem ani o uczennicach moich i jutrzejszych lekcyach, ani o środkach uprzyjemnienia i rozweselenia życia méj matki. Nie przesłałam nawet ani jednéj myśli ojcu memu, chociaż zwykle, gdy zostawałam samotną, obraz jego mieszał się ze wszystkiemi memi myślami. Poczuwałam w sobie ten głęboki egoizm serca, zdjętego niewysłowioném wzruszeniem, niezdolnego patrzéć gdzieindziéj, jak tylko jedynie w siebie.
Dlaczego działo się tak ze mną? Jaki powód strącił duchowe władze moje z drogi, po któréj postępowały one z punktualnością, nakazaną i ściśle przestrzeganą przez rozum?
Oto pan Rudolf nie z córką tylko przybył do naszego domu. Towarzyszył mu jeszcze ktoś, z kim razem puszczał się w kraje odległe, ktoś o rozumnych oczach, pogodném czole i łagodnych ustach, o kim nigdy bez wzruszenia wspomniéć nie mogłam. Zobaczyłam znowu hrabiego Witolda, ale tym razem cały już wieczór z nim przepędziłam. Spojrzenie głębokich, jak morze, oczu jego, tkwiło we mnie długo... Prosił, abym grała, i czułam, że całą duszą wsłuchywał się w moję muzykę, pragnąc może usłyszéć w niéj znowu dzieje mego serca, które już niegdyś wygrałam przed nim. Nie wiem, co posłyszał,