Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„poezye,” „marzenia” i „łzy” były własnemi utworami Zeni. Z prawdziwą ciekawością otworzyłam najpierw książkę Łez i rzuciłam okiem na piérwszą lepszą stronicę. Piérwsze wyrazy, które przeczytałam były następne: „kędy spojrzę, wszędy rozkwitają kwiaty żałoby, kędy stąpię, wokoło mnie rozkłada się pustynia. Żałobne kwiecie i puste wydmy, zroszone łzami memi. Jestem tak młoda, a już tyle płakałam, że oczy mi zagasły i zwiędły lica.” Przeczytawszy to, podniosłam wzrok i nie mogłam wstrzymać się od uśmiechu, patrząc na kwitnącą świeżość twarzy i pełne połysku oczy autorki tych wyrazów. Przerzuciłam parę stronic i wzrok mój spotkał się z następującym ustępem:
„On mnie nie rozumié. Daremnie wpatruję się w twarz jego, aby znaléźć na niéj odbłyski bratniéj duszy... nie znajduję ich; chłód śmiertelny przeszywa serce moje, o losy, losy! cóżeście ze mną uczyniły? Mamże na wzór tych nieszczęsnych niewiast, o których pisali wieszcze natchnieni, cierpiéć bez ulgi i umierać młodo! Tak, umrę, niezrozumiana przez nikogo, nie zaznawszy szczęścia, złamana pod krzyżem, włożonym na me młode barki! Któż na mogile mojéj zapłacze? Czyja łza zrosi murawę, co zazieleni się na mym grobie? Kto pośle ku mnie westchnienie wtedy, gdy dusza moja zawiśnie pod błękitnemi obłokami na drżącym, bladym promieniu księżyca! Nikt, nikt! O, czemuż nie umarłam