Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przekonała się, że może być jeszcze komukolwiek miłą i do czegokolwiek zdolną; o jednostajnych i spokojnych dniach, jakie pędziła przy nas; o czułém przywiązaniu, jakie dla nas powzięła, i jakiém my ją otaczałyśmy wzajem. Zakończyła zaś powtórném zapewnieniem Zeni, że kocha ją bardzo i szczerze, ale zarazem i oświadczeniem, że lęka się tego świata, w którym ona zostaje, a śród którego było jéj tak źle i pusto; że w matce mojéj i we mnie znalazła drugą matkę i siostrę; że za nic w świecie nas nie opuści i nie porzuci tego cichego bytu, jaki przy nas prowadzi, i téj skromnéj pracy, na jaką starczą jéj zdolności; bo teraz już z prawdziwą pociechą w sercu myśli, iż przy końcu dni swoich będzie mogła powiedziéć sobie, że życie jéj spłynęło niezupełnie bezużytecznie, że była miłą komuś, kto dla niéj był bardzo dobrym, i pracowała według sił i zdolności, wymagając od życia tego tylko, co otrzymać mogła, a nie pragnąc zarozumiale tego, do czego wyraźnie nie była przeznaczoną.
Z prawdziwą radością i rozrzewnieniem słuchałam téj mowy Emilki, i podziwiałam, jak prędko ta cicha i czysta istota doszła do wielkiéj odwagi serca i pełni dojrzałości umysłowéj.
Zenia przestała płakać i słuchała jéj także z wielką uwagą. Na ożywionéj i pojętnéj jéj twarzy znać było walkę różnych, cisnących się do jéj głowy, sprzecznych myśli. Gdy Emilka przestała mówić, wpatrzy-