Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełnym grusz, jabłoni, pachnących groszków i rezedy, i ozdobionego zielonemi żaluzyami przy niewielkich oknach, o szybach przezroczystych jak kryształ. Naokoło stały tam podobneż domki, podobnemi poprzedzielane ogródkami; rzeka płynęła tak blizko, że z ganku można było widziéć jéj pas błękitny, a wieczorem słuchać jéj szumu przy otwartych oknach. Wrzawa i turkot miejski wcale tam nie dochodziły, a za to od gór, podnoszących swe szczyty po-nad dachy domków, i zieleni ogródków, wiało zdrowe, ożywcze powietrze. Błękitne nasze sprzęty ładniéj wyglądały przy obfitych promieniach słońca, które bez przeszkody murów wpływały do mieszkania, a fortepian mój wspaniale królował w cokolwiek przestronniejszym i wykwintniejszą opatrzonym posadzką bawialnym pokoju.
Wprawdzie mieszkanie to kosztowało drożéj, niż piérwsze, ale wydatek ten poniosłyśmy z małéj sumki, jaka pozostawała nam jeszcze ze sprzedaży moich klejnotów, a przy tém dochody nasze zwiększyły się, bo i Emilka zarabiała już trochę pieniędzy, i ja otrzymałam jednę jeszcze lekcyą muzyki w poobiednich godzinach. Tak ja, jak ona, w skutek oddalenia się od środka miasta, musiałyśmy w wycieczkach naszych na lekcye i do warsztatu daleko dłuższe odbywać pochody; ale byłyśmy przecie młode i zupełnie zdrowe, przychodziło więc tylko raniéj trochę wsta-