Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol IV.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i pracy, a niekiedy nawet oczekują napróżno. Naturalnie postanowiłam sobie nie zaspać żadnéj okoliczności do postąpienia na drodze mojéj, tak w moralném, jak w materyalném znaczeniu, tymczasem zaś czyniłam, co mogłam i jak mi daném było czynić, i poskramiałam w sobie wszelkie niepokoje i bunty, które niczemu-by nie pomogły, a zaszkodzić mogłyby wiele.
Godziny pozostające mi od lekcyi przepędzałam obok mojéj matki z igłą lub książką w ręku, zajmując ją rozmową albo głośném czytaniem. Codziennie także grywałam parę godzin na fortepianie. Często myślałam, że może i lepiéj było, iż cały czas mój od razu pochłoniętym pracą zadomową nie został, bo matka moja wielce potrzebowała mego towarzystwa. Nie opuszczała ona nigdy mieszkania, chociaż z początku zdawało się nawet, że miała ochotę wyjrzéć na miasto. W tym celu zapewne włożyła była parę razy kapelusz i futro, ale zaledwie doszła do przedpokoju, zdjęła je i wróciła.
Piérwszego dnia, w którym wiosenne słońce zaświeciło jasno i ciepło, namówiłam ją, wróciwszy z lekcyi, aby wyszła wraz ze mną na przechadzkę. Wahała się parę minut, ale potém, ujęta moją prośbą, czy zwabiona piękną pogodą, po raz piérwszy zeszła ze wschodów mieszkania. Ale gdy tylko, przebywszy zaułek, weszłyśmy na dotykającą doń główną ulicę miasta, zaledwie moja matka zobaczyła tłum osób,