Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ści, otrzymał kilka cięć w głowę i kilka zaszczytnych znamion na piersi, a po upadku idei, za którą walczył, rozpił się z rozpaczy i nędzy. „Nie dobry jest stan rycerski — pomyślałem sobie — wolę być milionerem!” Do domu rodziców moich przybywało mnóztwo ludzi, a zawsze widziałem, że ci bywali najświetniéj przyjmowani, którzy byli najbogatsi. „Przyjm go uprzejmie, — mawiał ojciec mój do mojéj matki, o jakimś oczekiwanym gościu, — przyjm go uprzejmie, bo to milioner!” „Henrysiu — powiadano do mnie — ukłoń się temu panu bardzo uprzejmie, bo to milioner!”
Sąsiedzi moich rodziców nieraz rozmawiali pomiędzy sobą: „Ten X. to wielki łotr, ale... milioner”, i bardzo uprzejmie ściskali ręce panu X. Kiedy miałem lat ośmnaście, bardzo mi się podobała pewna panna. Wziął ją sobie za żonę człowiek brzydki, jak ja, a w dodatku łysy i głupi. Wszyscy mówili: „nic w tém dziwnego! wszak to milioner.” Mając lat dwadzieścia, powiedziałem sobie stanowczo i nieodwołalnie: zostanę milionerem. W parę lat potém ojciec mój umarł, a śmierć jego, czyniąc mnie dziedzicem sporego majątku, otworzyła mi drogę do pożądanego celu. Teraz uszedłem na téj drodze spory już kawał, i cofać się, ani zboczyć, nie jest wcale mojém życzeniem. Zresztą, gdybym nie dążył do milionów, nie wiem doprawdy, do czego mógł-bym dą-