Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a moją matką, i obietnice, jakie sobie w ciągu długich nocnych godzin uczyniłam, aby nie cofnąć się nigdy przed niczém, w imię jéj miłości i spokoju przedsięwziętém. Kiedy kabryolet nasz zatrzymał się przed gankiem pałacu, byłam już zupełnie panią siebie, a do reszty uspokoił mnie widok Emilki, która, pomimo wilgoci panującéj na dworze, wybiegła naprzeciw mnie aż do stóp wschodów gankowych, i rzuciła mi się na szyję z właściwą sobie radością i czułością. W przedpokoju, zdejmując okrycie zmoczone nieco deszczem, który padał dnia tego, posłyszałam szelest jedwabnéj sukni, a po chwili zobaczyłam Zosię, która, nie zwalniając szybkiego kroku, jakim postępowała, zbliżyła się do mnie, wzięła obie moje ręce i w milczeniu pocałowała mnie w usta. Potém skłoniła się panu Rudolfowi, i trzymając mnie ciągle za rękę, poprowadziła w głąb’ domu.
Nie wiem, czy było to skutkiem szarego dżdżystego dnia, który posępnie zaglądał przez podłużne gotyckie okna, czy odbiciem własnych moich w téj chwili usposobień, albo jeszcze usposobień tych, co dom ten zamieszkiwali; ale szereg pokoi, jaki przebywałam, wydał mi się strasznie mrocznym i smutnym. Wprzódy już wiedziałam od Emilki pewne szczegóły o dziwném życiu domowém, jakie prowadzili państwo S. W rok zaraz po ich ślubie pałacyk, w którym zamieszkiwali, podzielonym został na dwa oddzielne całkiem apartamenta, z których jeden