Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i krótka odpowiedź młodéj dziewczyny wiele mi dały do myślenia. Widocznie wiedziała ona więcéj o familijnych sprawach i zajściach, niż przypuszczał jéj ojciec. Baczniéj spojrzałam na Madzię i spostrzegłam nagle powstały na świeżém jéj licu odcień zmieszania i smutku. Odcień ten wydał mi się złowrogim; w istocie, jakże łatwo mógł on zamienić się i rozrość w takie same posępne, tajemnicze cienie, jakie wciąż się błąkały po pięknéj twarzy Rozalii! Tak rozsądna i pełna czułości dziewczyna, jak była Madzia, pomimo całéj niewinności, z jaką patrzyła wkoło siebie, nie mogła nie dostrzedz pewnych rzeczy i szczerze nad niemi nie zaboléć! To téż wcale się nie zdziwiłam, zobaczywszy drobną łezkę, wypływającą na spuszczoną jéj rzęsę. Wzięła mnie za rękę, i podnosząc na mnie oczy, migocące dwoma brylantami, rzekła z cicha:
— Wierz mi kuzynko, że z ojczulkiem moim, z kochaném mojém rodzeństwem i w miłym domu naszym, którego jestem gosposią, czuję się bardzo... bardzo szczęśliwą; ale była-bym jeszcze szczęśliwszą, gdyby mama nie odjeżdżała była od nas, gdyby Rozalia była z nami i gdyby ojczulek nie zamykał się tak często w swoim pokoju, a potém nie wychodził do nas z taką ciężką chmurą na czole...
Objęłam ją, pocałowałam i powiedziałam jéj mnóztwo rzeczy, któremi natchnęła mnie świadomość o jéj świadomości. Oszczędzałam naturalnie młode jéj serce