Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jesz, zbliżasz się do okna, rozchylasz firankę. Przy blasku gwiazd lub księżyca, widzisz daleko na polu rozłożoną wioseczkę. Parę świateł migoce pod nizkiemi chat dachami. O! cóż-byś za to dała, gdyby jednę z takich chatek posiadać na własność, zamiast tego wielkiego, pustego, upadającego domu, z rozłogami zapuszczonych pól wokoło. Posiadać chatkę czystą, całą, własną, bez ruiny, bez długów, bez trosk, z małym ogródkiem pełnym jabłoni, wisien i polnych maków na wiosnę, z kominem, na którym wesoły bucha płomień, z drzwiami szczelnie zamkniętemi, a przez które wchodzą prawdziwi przyjaciele, co cię kochają, choć jesteś ubogą, a nie wchodzą wierzyciele, co ci się nizko, bardzo nizko kłaniali, gdy byłaś bogatą. Niestety! światełko gaśnie w wioseczce, z niém razem ucieka od ciebie marzenie twoje.
Nie urodziłaś się w chacie i nie możesz być prostą wyrobnicą; urodziłaś się w pałacu i jesteś podupadłą wielkością, to jest, posiadasz przywiléj na śmieszność i wszelkiego rodzaju upokorzenia. Lampa nocna gaśnie, ranek blizki, zasypiasz; sen miałaś niespokojny, a budzi cię z niego sługa, która wchodzi do twéj sypialni z oznajmieniem, że kucharz nie ma materyałów do sporządzenia ci obiadu, że furman żąda obroku dla koni, którego już od kilku dni nie miały, że oficyalista, ktoś z czeladzi, proszą o część należnéj im zapłaty. Machinalnie otwierasz szkatułkę i spostrzegasz na dnie gołą deskę; spuszczasz głowę, zamyślasz