Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol III.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tych ostatnich możem zawinił coś przeciwko wam... przeciwko twéj matce... możem nawet zawinił wiele... Stało się! naprawić nie mogę... przeszłość nie wraca, a jednak ciężko leży na sumieniu i przypomina się na widok cierpień sprawionych... To téż człowiek podda się niekiedy wzruszeniu najsilniejszemu, jakie być może na ziemi, bo wydobywającemu się z dna sumienia...
Umilkł i znowu dłonią powiódł po oczach, ale dłoń ta dłużéj niż zwykle przyciskała powieki. Blady był i tak wyglądał, jakby pragnął, aby te oczy, których znużenie pokrywał dłonią, co prędzéj mogły zamknąć się na zawsze. Nic nie rozumiałam. Czułam tylko i widziałam, że człowiek ten, który zawsze był mi sympatycznym, cierpiał w téj chwili. Zbliżyłam się i, gdy odsłonił oczy, wyciągnęłam do niego rękę. Podał mi swoję i wpatrywał się we mnie przez chwilę.
— Jesteś pani bardzo zmienioną — wyrzekł — ale na korzyść — dodał po krótkiém milczeniu.
— Czuję to sama — odrzekłam z uśmiechem — przez trzy lata ubiegłe w domu ojca dojrzałam...
— Stałaś się pani kobietą — przerwał pan Rudolf — widać to po myślącéj pogodzie twego czoła i spokojnéj głębi wejrzenia, czuć to jeszcze w dźwięku twego głosu, który utracił zupełnie brzmienie dziecinne. Znać na pani wpływ rozumnego kierunku. Za-