Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potwarzą rzuconą na was, i tą intrygą, którą tak widocznie pani Rudolfowa urządza na korzyść swoję, a szkodę waszę, iż zwyciężyłem obawę, jaką wzbudza we mnie zawsze obecność babki Hortensyi, i powiedziałem, że ani ty, kuzynko, ani twoja matka, nie obmawiacie z pewnością babki Hortensyi, że jesteście zbyt uczciwe i dumne, abyście to czynić mogły, że są to zapewne fałszywe i na niczém nie uzasadnione wieści, które ktoś złośliwy i niechętny o was rozpuszcza... Nie skończyłem mówić, bo babka Hortensya podniosła zdziwiony wzrok, utopiła we mnie zimne, przenikliwe oczy, i wyciągając ku drzwiom swój długi biały palec, wyrzekła sucho: proszę wyjść. Wyszedłem, ale przez parę tygodni potém, mimo kilkakrotnego wzywania mię do salonów, pozostałem zamknięty w mojéj oficynie, z duszą zbuntowaną przeciw memu nędznemu położeniu, więcéj niż kiedykolwiek”.
Potem opisywał mi smutny stan swego umysłu, bolesne uczucia, jakich doświadcza, gdy myśli o tém, że jak pasożyt żyje na świecie, nic nie robiąc, zjadając kawałek codziennego chleba, rzucany mu, jak pokojowemu pieskowi, z łaski i z pogardą niemal. „Nigdy — pisał — odkąd przestałem być dzieckiem, nie było mi dobrze w tém położeniu, nigdy nie przestawałem rozumiéć, że jestem upokorzony i że przyszłość leży przede mną pusta i zimna! Ale poczucie to wzmogło się o wiele od chwili, w któréj poznałem