Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czołem. A teraz, dziecko samolubne, próżniacze, rozbawione, rozmarzone, pragniesz, aby człowiek, który ma za sobą całe lata pracy i zacności, cały szereg szlaehetnych dokonanych czynów, człowiek, na którego barkach spoczęła spuścizna imienia wielkich przodków, jako powinność wiecznéj godności i wiecznéj pracy, aby człowiek ten, spokojny, poważny, rozumny, upadł przed tobą na kolana, uderzył czołem przed twemi pięknemi oczyma, zawisł na twoim zalotnym uśmiechu i wprzągł się do twego tryumfalnego rydwanu razem z Donżuanami, Almawiwami, Dafnisami, głośnemi a pustemi dzwonami i wszystkimi tego rodzaju głupcami i pasożytami, którzy go ciągną? Co uczyniłaś, co zdobyłaś, w co tak pięknego i zacnego ubrałaś się, aby módz zwrócić na siebie oczy jego, które przywykły obejmować na świecie szeroką i daleką przestrzeń? Co masz w sobie takiego, aby zdobyć jego szacunek, jego współczucie serdeczne, jego ufność w niepokalaną czystość twéj duszy? Nic!
Taką, jaką jesteś, możesz podobać się tylko Donżuanom, pogromcom serc, obłudnym deklamatorom, którzy uwielbią w tobie piękność twéj cery, zgrabność twojéj kibici lub domniemaną wielkość twego posagu. Nigdy człowiek, który pracuje myślą i szlachetne cele życia postawił przed sobą, nie ukocha istoty próżnéj, błyskotliwéj, zakochanéj w sobie tylko i w swoich sukniach, choć-by od Aniołów zewnętrznéj pożyczała ona piękności. Nigdy człowiek, co okiem pełném mi-