Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Otchłań! — szepnął nade mną głos jakiś złowieszczy.
Otchłań, w któréj stroją się, zalecają się, rujnują się, tańczą, bankrutują moralnie i materyalnie, kłamią na wyścigi, oszukują, z próżniaczo-założonemi rękoma czekają szczęścia, wyobrażonego w postaci złotego bałwana, biją czołami przed cielcem, ulanym z błyszczącego kruszcu, bawią się miłością, żartują z czasu, który na groźnéj kosie swéj przynosi karę i pokutę, nie znają Boga, królującego nad gwiazdami, nie rozumieją wielkiéj myśli jego, która nie przenika do nich przez grubą warstwę próżności i próżniactwa, jaką są obleczeni!
A ja w téj otchłani byłam, jako ptaszę, któremu przeznaczono być orłem rozkochanym w słońcu, a które stało się krukiem, żądnym błyskotek; jako zbłąkana owca, która, szukając zielonéj łąki, co tak pięknie uśmiechała się do niéj, zagłuszona wrzawą i zmęczona daremném pragnieniem, wraz ze swém stadem rozciąga się na zgniłéj słomie, na któréj miękko leżéć, i karmi się zwiędłemi kwiatami, których zapach truje ją zwolna!
A jednak nie byłam złą, bo pragnęłam z całéj duszy ujrzéć dobroć i wielkość, a kędy zdawało mi się że ją ujrzałam, tom ze czcią chyliła czoło i zdwajały się serca mego bicia; nie byłam głupią, bo głupi o nic nie pytają, a ja ustawicznie niebu i ziemi, światu i sobie zadawałam pytania; nie byłam zepsutą, bo brzy-