Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w nieregularne wypukłości wyrzeźbioném jego czole, duma leżała, ale piękna, pociągająca, duma, nie o mitrze hrabiowskiéj i milionowych dobrach mówiąca, ale o godności człowieczéj i obywatelskiéj, o posłannictwie, jakie spoczęło na głowie potomka wielkich mężów.
Był dziwnie, nieskończenie niepodobny do mężczyzn, którzy zapełniali salon. Między nimi a nim zdawała się leżéć granica dwóch odrębnych światów. Wielu z nich miało słuszniejszy wzrost, piękniejsze rysy, klasyczniejsze kształty postaci; a jednak wyglądali wobec niego, jako mali i pospolici.
Przeszedł salon, powitał gospodynią domu i otaczające ją panie i wymówił kilka frazesów. Głos jego był czysty i świeży, ale nie pieszczony i modulowany, — czuć w nim było mężczyznę i pierś siły męzkiéj pełną. Stałam blizko i słyszałam, co powiedział. Były to potoczne i proste słowa o podróży przebytéj ze wsi do miasta, o stanie dróg, a zdaje mi się i o pogodzie nawet. W podobnéj okoliczności pan Agenor rozsypał-by cały rój komplementów i dowcipów, pan Lubomir nie omieszkał-by wygłosić szumnéj i kwiecistéj tyrady; hrabia Witold mówił o podróży swéj i o stopniu temperatury, jak zwyczajny i najzwyczajniejszy śmiertelnik. Potém obrócił się ku mężczyznom, którzy wszyscy z uprzejmym, i więcéj nawet niż uprzejmym pośpiechem, podawali mu ręce, i wmieszał się do ich grona.