Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ton lekko ironiczny, jakim słowa te były wymówione, uraził mnie nieco.
— Bynajmniéj, moja Zosiu — odparłam żywo — imię hrabiego Witolda podoba mi się nie dla splendoru, jakim okrywa go w oczach ludzi, ale dlatego, że przypomina mi wielkie a piękne bardzo rzeczy. Kiedy, wkrótce po powrocie mym z pensyi, usłyszałam po raz piérwszy imię to w domu méj babki, wnet stanęły mi w myśli wspaniałe sale, śród których z taką chwałą brzmiało ono niegdyś, sławne zwycięztwa, jakie wraz z niém zapisane zostały na kartach dziejowych... i pomyślałam sobie zarazem, a i dotąd tak myślę, że ludzie, co imiona podobne dziedziczą, wraz z niemi otrzymują w spadku wielki obowiązek utrzymania ich na zdobytéj wiekami wysokości. Zajmuje mię więc imię hrabiego Witolda dlatego, że czuję w niém jakąś głęboką, nieokreśloną poezyą przemawiającéj przez nie przeszłości; że przypomina mi ono cudowne opowieści, które w kolebce jeszcze prawie słyszałam z ust piastunki i które stanowiły zachwyt i rozkosz moich lat dziecinnych; że daje mi ono obietnicę, iż człowiek, który je nosi, otrzymał w spadku po sławnych swych przodkach część ich cnót wielkich i posiada w duszy tę odwagę i prawość rycerską, jaką każda z nas w tajemnicy serca przyodziewać lubi wymarzony przez się ideał mężczyzny. — Mówiłam to z zapałem i uniesieniem; w pamięci żywo stanął mi ów obiad u babki Hortensyi, przy którym piérwszy