Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Poczułam na ustach uśmiech palący, gorzki, jak piołun; po chwili uśmiech ten rozszerzał się i coraz więcéj palił i bolał, aż roztworzył całkiem moje usta, z których wyszedł śmiech głośny, długi, z saméj głębi piersi, i rozlegający się po obszernéj sali całą gammą o coraz wyższych, przenikliwszych tonach. Upadłam na kanapę, twarz znowu zakryłam dłońmi i śmiałam się ciągle, coraz głośniéj, a w piersi bolało mi coś i jęczało, i ręce czułam całe mokre od łez.
— Co to jest? co to się stało? — posłyszałam przy sobie głos mojéj matki, która przerażona rzuciła się ku mnie, odrywała mi ręce od twarzy i sama rozpinała moję suknią. Wody! wody! — wołała z przerażeniem i kropiła moje skronie orzeźwiającym płynem; ale ja nie przestawałam śmiać się, zdawało-by się, że jakiś demon śmiechu wstąpił we mnie, a ja nie mogłam wyrzucić go z siebie, siliłam się a nie mogłam. Doktora! — wołała moja matka przeszywającym głosem; po tym jéj wykrzykniku słyszałam jeszcze ruch jakiś wkoło siebie; zdawało mi się, że mię niesiono, aż przestałam całkiem słyszéć i czuć.... straciłam przytomność.
Kiedy otworzyłam oczy, leżałam w łóżku rozebrana, a przy mnie stał lekarz z zamyśloną twarzą; matka moja, blada i bardzo smutna, Binia z zapłakanemi oczyma, bez okularów, które snadź zdjęła w przystępie rozpaczy, i z czepkiem opadającym z siwych włosów.