Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

by, zmieniony, pełen łez i łkań głos Zosi, a zarazem zwolna, z ciężkością uniosła się ona na kozetce, ale zaraz opadła znów na nią, jakby sił pozbawiona, i głośno już płakać zaczęła.
Poskoczyłam, przypadłam do niéj i, przyklęknąwszy, objęłam ją ramionami. Zosia drżała całém ciałem, pierś jéj rozdzierała się okropnym płaczem, a łzy gorącym potokiem spływały na moję twarz, suknią i ręce, któremi starałam się podtrzymywać jéj zwisającą, osłabłą głowę...
— Co tobie, na miłość Bozką? Co tobie, Zosiu? co się stało? Czy jakie nieszczęście? — spytałam, czując, że i mnie na płacz się zbiera.
Po kilku minutach zaledwie Zosia zdołała wymówić śród płaczu:
— O! jakżem ja nieszczęśliwa! Lubomir odmówił...
Osłupiałam ze zdziwienia, bo z dwóch ostatnich wyrazów zrozumiałam, że Lubomir odmówił ręki siostry człowiekowi, którego kochała.
Okropna wątpliwość przebiegła mi przez głowę. Dlaczego uczynił tak? pytałam siebie, czy dla tego, że inaczéj myśli i czuje, niż mówi? I jakże zresztą miał serce zadawać siostrze taką boleść? Zosia, jakby odgadła myśli moje, podniosła się nieco na kozetce, z wysileniem powstrzymała płacz i zaczęła opowiadać zmienionym głosem:
— Władysław, po rozmowie z Lubomirem, wy-