Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szlachetny król ptaków, co sam jeden w dziedzinie żyjących zuchwałém okiem w słońce patrzéć zdolen, którego gniazdo w górach niebotycznych usłane, a skrzydła rozpięte na rycerskich sztandarach i nad dumnemi monarchów czołami. Myśląc tak, patrzyłam na wielkiego czarnego ptaka i lot jego wysoki ścigałam spojrzeniem. Po chwili, czarny ptak począł się zniżać ku ziemi, lot jego stawał się coraz mniéj majestatyczny, ociężalszy, pozbawiony wdzięku i powagi, aż nakoniec ujrzałam go siadającego na gałęzi poblizkiéj topoli i poznałam w nim — kruka. Zamiast górskiego monarchy, na podniebnych wyhodowanego szczytach, przed wzrokiem moim zawisł podły ptak, wytuczony zwłokami umarłych zwierząt; zamiast hardego symbolu królów i rycerzy, ujrzałam godło złodziei i żarłoków.
I było mi coraz smutniéj.
Na niebo między chmurami blade wypływały gwiazdy; na jednéj z nich spoczęło moje oko. Nie była ona tak świetna, jak bywają gwiazdy lipcowéj nocy, ale zdawało mi się, że drżała w niéj rzewność, niby w nieśmiałém, ale promienném, oku dziewicy. Nagle zrobił się w górze ruch obłoków i chmurek; gwiazdka moja, blada, lecz rzewna, opadła od tła błękitnego i rozpłynęła się w powietrzu mnóztwem iskier, które wnet zgasły. Na miejscu, kędy błyszczała, stanął przygnany wiatrem obłok szary...
Zakryłam dłonią oczy a przed wzrokiem méj du-