Franuś coraz rzadziéj bywał u nas. Raz, gdy mu to żartobliwie wymawiałam, przerwał mi żywo:
— Kuzynko! nie mów do mnie w ten sposób, bo mi to wielką robi przykrość. Wiész przecie o tém, że nie zależę od siebie i jestem zmuszony stosować się do woli, a nawet kaprysów babki Hortensyi.
Słowa te żywo mi przypomniały piérwszą sympatyą mego serca, w samém zaraniu życia powziętą dla Franusia, i przyczyny, które z kwiatka téj sympatyi strąciły listki jeden po drugim. Spojrzałam na niego ze smutkiem i rzekłam:
— Zdaje mi się, kuzynku, że powinienbyś miéć więcéj własnéj woli; przecież jesteś dorosłym mężczyzną...
Uśmiechnął się z goryczą i wzruszył ramionami.
— Kochana kuzynko — odpowiedział — ani pojęcia miéć nie możesz, jakiém jest położenie ubogiego chłopca, wychowanego przez bogatych krewnych i zostawającego u nich na łasce.
Przy ostatnim wyrazie, szkarłatny rumieniec pokrył mu twarz; jestem pewna, że i ja także zarumienić się musiałam. Milczeliśmy czas jakiś, a po mojéj głowie różne przechodziły myśli.
— Kuzynku — rzekłam w końcu — dlaczegoż nie starasz się odmienić położenia swego?
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem niemal i zapytał:
— A gdzież są środki po temu?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol II.djvu/015
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/7/72/PL_Eliza_Orzeszkowa-Pami%C4%99tnik_Wac%C5%82awy_vol_II.djvu/page15-644px-PL_Eliza_Orzeszkowa-Pami%C4%99tnik_Wac%C5%82awy_vol_II.djvu.jpg)