Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

świetniejszy, dowcipniejszy, ale już nie taki świeży, poetyczny, jak wprzódy.
Wieści głosiły, że zrujnował się za granicą i że mu bogatéj trzeba żony, aby splendor imienia, jakie nosi, nie zardzewiał w ubóztwie. Przekleństwo! a ja przez winę ojca byłam już wtedy ubogą. Zaczęliśmy znowu widywać się często. Miłość rozgorzała w mojém sercu szaleńsza, namiętniejsza, niż kiedy. On odpowiadał jéj taką samą, ale już nigdy nie powiedział, że zostanę jego żoną. Czekałam, ach! czekałam tego wyrazu i nie posłyszałam go nigdy. Wiedziałam, że odtrąca mię dla ubóztwa mego i chciałam odtrącić go wzajem, pogardzić nim, wyrzucić z piersi uczucie, które mię męczennicą czyniło; ale on upadł do nóg moich i płakał gorącemi łzami...
Przy ostatnich wyrazach głos Rozalii nabrał przejmujących, posępnych tonów, śniade czoło jéj zaszło ciemnym rumieńcem, a po policzkach ciche ale rzęsiste łzy popłynęły. Nie spojrzała na mnie ni razu, a ja stałam ciągle niema, drżąca, i tylko coraz mocniéj opierałam się o konsolę, bo siły mię odstępowały Jakież straszne, niezgłębione przepaście odkrywały się przed oczyma memi.
Nagle Rozalia porwała się z miejsca, przystąpiła do mnie i prędko mówić zaczęła:
— Słuchaj! rzuciłam ci w oczy tę spowiedź, aby to, co ona w sobie zawiera, nie opuszczało cię już nigdy. Zostaniesz jego żoną i zawsze będziesz widziała,