Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go czoła; i tak, jak ja byłam córką bez matki i ojca, tak on pozostał mężem i ojcem bez żony i dzieci...
Czułam, że przejmował mię dreszcz przerażenia.
— Straszny obraz! — krzyknęłam, zakrywając oczy.
Rozalia zaśmiała się gorzkim śmiechem.
— Przeraża cię obraz naszego zachwycającego rodzinnego pożycia! — wyrzekła z szyderstwem. — Tyś myślała zapewne, że ludzie, jednemi ścianami zamknięci, żyją wszędzie ze sobą, jak aniołowie, w zgodzie i miłości anielskiéj. O! pożyj, pożyj dłużéj na świecie, dziecko kryształowe! a ujrzysz wiele takich rodzin, jak nasza, z sercami, składającemi harmonią, podobną do muzyki dzikich ludów, w któréj bębny, kotły i trąby, każde inną pieśń grają! Rodzina! wielki wyraz! I w cóż ludzie wyraz ten zamienili? Uczynili zeń jednoznacznik niezgody, przymusu, nieszczęścia. Wszak fundamentem rodzinnego gmachu, to małżeństwo dwojga ludzi, którzy kochają się ciałem i duchem. Tak tylko połączeni ludzie mogą potém dzieci swe prowadzić na drogę spokoju i cnoty. A kędyż na świecie ludzie łączą się w ten sposób? Może zresztą gdzie tak i bywa, ale ja o tém nic nie wiem. Konwenanse, wyliczenia majątkowe, ślepa zmysłowa sympatya, oto nici, które w świecie naszym, w świecie tym, w jakim wzrosłam, wiodą ku sobie mężczyznę i kobietę. Czy łączy ich społeczna, wysoka myśl o rodzinie? Gdzie tam! rachuba lub zmysły — oto ich bodźcy. I jak-