Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapewne, że na bale nie używają się suknie pod szyję, a te astry, tak niedbale włożone, wypadają ci z warkoczów!
Nie zastanowiłam się ani sekundy nad słowami, jakie wyrzekłam, i ani pomyślałam, czy zawierają one w sobie choć szczyptę zdrowego rozsądku. Widziałam tylko, że ubiór Rozalii wyróżniał ją z pomiędzy nas wszystkich i czynił ją cudownie piękną i uroczą.
Podniosła na mnie oczy, pełne słodyczy, a zarazem brwi jéj w harde zagięły się łuki i na ustach osiadł uśmiech przejmującéj ironii. Dotknęła ręką kwiatów, które w malowniczym nieładzie spuszczały się na jéj ramiona, i odpowiedziała zwolna:
— Życzę ci, śliczna kuzynko, aby na wzór moich biednych astrów, które mi opadają z warkoczów, nie opadły z ciebie kwiaty marzeń i złudzeń dziecinnych!
Odpowiedź Rozalii, słodkim wymówiona głosem, zasyczała mi w uchu, jak ostry sarkazm i prosto w oczy rzucone naigrawanie się z młodości mojéj i wiary. Zakryłam twarz wachlarzem, czując, że blednę, i nie chcąc, aby ktokolwiek zmianę tę dojrzał, żywo odwróciłam się od Rozalii. Obok siebie zobaczyłam Emilkę, pochwyciłam jéj ramię i wybiegłyśmy obie do ogrodu.
Noc sierpniowa, ciepła i cicha, pogodne sklepienie rozpościerało się nad gorejącym różnobarwnemi światłami ogrodem. Pomiędzy oświetloną lampami prze-