Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nad czołem podniosła mi włosy wysoko, a na nie lekko położyła wianuszek z konwalii; potém kilka długich loków spuściła mi na obnażone ramiona, a na szyi spięła naszyjnik z pereł. Własną też ręką ułożyła fałdy różowéj mojéj sukni, rozsiała między niemi gdzie niegdzie drobne konwalii gałązki i w rękę mi podała wachlarz, misternie rzeźbiony z kości słoniowéj.
Gdy już wszystko było skończone, kazała mi przejść się po pokoju parę razy, stanąć od niéj o kilka kroków, obejrzała mię od stóp do głowy i z zadowoleniem rzekła: dobrze! W téj saméj chwili ozwały się w oddali piérwsze akordy muzyki i przeciągłe tony jakiéjś, przez orkiestrę wykonywanéj aryi włoskiéj, rozpłynęły się po domu.
Jednocześnie dom cały i dziedziniec zagorzał od świateł, a w ogrodzie zapłonęły różnokolorowe lampy, rzędem pozawieszane w głębiach cienistych alei, unoszące się nad trawnikami w gwieździste koła i wieńce, albo rozrzucone gdzie niegdzie pomiędzy gęstwiną parku, jak błąkające się nieśmiałe ogniki.
Matka moja oparła moję rękę na swém ramieniu i obie wyszłyśmy do salonów, wrzących gwarem rozmów, a zalanych powodzią światła i muzyki.
Kiedy stanęłyśmy na progu sali do tańca, muzyka, jakby oczekująca tylko naszego wejścia, uderzyła ostatni akord tęsknéj aryi i zagrzmiała hucznym polonezem.