Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żone i słusznie dostało się jéj w udziale. Nie prawdaż, że tak jest? O! jestem pewna, że nie inaczéj jesteście przekonane; bo czyliż ciocia Matylda dóbr obszernych nie posiada, a babka Hortensya znacznych kapitałów? Wacława zaś, czyliż nie jest jedyną córką piérwszéj, a przewidzianą drugiéj spadkobierczynią?
Wszystkie oczy zwróciły się na mówiącą. Spostrzegłam, że dwie lub trzy towarzyszki moje, z któremi byłam ściśléj sprzyjaźniona, zdawały się być niezadowolnione i jakby obrażone wyrzeczonemi przez Rozalią słowami.
— Moja Róziu — odpowiedziała z nich jedna — najzupełniéj zgadzamy się z tobą, że Wacława zasługuje na to szczęście, które ją przy piérwszym wstępie w świat spotyka, ale zdaje mi się, iż nie pochodzi to ztąd, że jest uważana za bogatą pannę, ale, że jest miła i dobra...
— Nie inaczéj — potwierdziło parę głosów.
Rozalia milczała, z wyrazem takiéj słodyczy na ustach i spokoju na czole, jakby zarzuty wymówione nie do jéj wcale słów się stosowały.
— Już to trzeba przyznać — zaczęła Zenia, siadając niedbale na poręczy krzesła i gestykulując żywo wachlarzem — już to trzeba przyznać, moje panie, że w naszym świecie z samą dobrocią nie daleko można zajechać... Mój Boże! przecież i ja chyba złą nie