Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tchnęła z pół-słówek jego, zawierających całe tomy uczuciowéj treści. Czasem przeciwnie, stawał się zimny, zamknięty w sobie, milczący, a wtedy na czole jego leżała owa zmarszczka tajemnicza, któréj nie lubiłam, bo zdawało mi się, że kryła w sobie coś niedocieczonego a nieprzyjaznego dla mnie.
Było to jakieś wahanie się dziwne, niby niepewność siebie, zadziwiająca w tak wytrawnym i śmiałym człowieku. Można było w niéj widziéć trwogę kochającego serca, które obawia się wymówić ostateczne słowo, aby nie usłyszéć zabójczego dla się wyroku, lub téż walkę dwóch sprzecznych uczuć, kłócących się w piersi i targających każde w innę stronę.
Jam w chwiejności serdecznych oznak pana Agenora widziała piérwszą. Przydługa czasem jego nieobecność posługiwała tém lepiéj mojéj wyobraźni do przystrajania go w szaty ideału, a chwilowe oziębiania się i zapadania w zadumę brałam za nieśmiałość względem mnie, lub rozmarzenie.
Ale matka moja z innéj snadź strony na tę rzecz patrzyła, bo spostrzegałam niekiedy w jéj twarzy wyraz niepokoju, a gdy widziała mię z panem Agenorem, zatrzymywała na nim wzrok swój tak, jakby pragnęła z całéj siły w głąb’ duszy mu zajrzéć.
Od babki Hortensyi przybywali coraz częstsi posłańcy z tajemniczemi listami, których matka moja nie pokazywała mi nigdy, ale po których odczytaniu