Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w posępnych ścianach domu moich babek i z posępniejszym jeszcze cieniem Rozalii obok siebie, korzystne na mnie wywarł wrażenie, o ileż ponętniejszym i czarowniejszym powstawał we własnéj méj wyobraźni, gdy śród ciszy nocnéj, sam na sam z sobą i blaskami lampy, albo śród powodzi słonecznego światła i klombów kwiatów pełnych, myślałam o nim.
Gdy myślałam o nim, znikały bez śladu wszystkie obawy, przeczucia i wątpliwości. Wiarą dziecięcą i dziewiczą poezyą stroiłam jego postać. Uznawałam, że posiada wszystkie cnoty i zalety ulubionego mego bohatera z powieści i wiele innych jeszcze. Byłam pewna, że jest szlachetny, mężny, wspaniałomyślny, mądry. Wyobrażałam go czasem w postawie rycerza, przyodzianego w zbroję, idącego walczyć za rzeczy święte; a czasem widziałam go pasterzem, siedzącym nad brzegiem strumyka i splatającym wieniec z polnych kwiatów dla mnie. Lubiłam także przedstawiać go sobie, jak w salonie olśniewał wszystkich dowcipem i czarował dźwiękiem głosu. A im więcéj myślałam o nim w samotności, tém więcéj przybywało mu cnót i powabów. Krew uderzała mi do głowy, gdy przyjeżdżał, wychodziłam spłoniona cała, ale nie traciłam przy nim śmiałości, i owszem, nigdy nie byłam tak ożywioną i dowcipną, jak gdy rozmawiał ze mną; z nikim takiéj, jak z nim, nie umiałam prowadzić szermierki słów, pryskających iskrami niewymuszonego dowcipu. I dziwna rzecz! Za każdym ra-