Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Świetna i błyszcząca jego indywidualność rozjaśniała sobą pół-zmrok posępnego salonu. Skry, sypiące się z siwych jego oczu, rzucały blask na zimne czoła i sztywne postacie otaczających; głos jego, pełen modulacyi i zgięć przedziwnych, przywodził na pamięć w téj chłodnéj i ciemnéj szufladzie wiosnę, świat szeroki, ogrody pełne kwiatów i gaje brzozowe, szumiące śpiewem ptasząt.
Mowa jego była tak samo mądra i dowcipna, jak uśmiech ust i wyraz oczu. Pełno w niéj było niespodzianych zwrotów, błysków poetycznych, odbijających przy lekko wyrzucanych sarkazmach, jak promienie słońca przy sztucznych iskrach fajerwerku. Wysoka i smukła jego postać posągowych nabierała kształtów, gdy powstawał i opierał się o wysoką poręcz fotelu, a sam nawet ruch jego, którym, snać ze zwyczaju, wydobywał często chusteczkę i przecierał nią szkiełko od lornetki, jakże był wdzięcznym i pełnym dystyngowanego zaniedbania!
Piérwszy-to raz w życiu widziałam światowego mężczyznę w całém znaczeniu tego wyrazu; piérwszy raz w życiu uderzył mię w oczy ten przymiot, iskrzący się i jak ognie sztuczne mieniący się barwami tęczy. Widziałam blask, iskry, barwy, falowanie głosu i kształtów, miękkie i artystyczne, na wzór posągowych draperyi i... byłam zachwyconą.
Spojrzałam na kuzynka Franusia i, widząc jego zmieszaną postawę i smutny wyraz ust milczących,