Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jętém dla mnie saméj wzruszeniem. Daremnie siliłam się na odpowiedź; usta mi drżały i w głowie myśli wikłały się, tak, jak długie loki moje, które plątałam bezwiednie w palcach, nie mogąc od nich wzroku oderwać.
Ze stanu tego wyprowadziło mię poczucie bólu. Ręka stojącéj obok mnie Rozalii tak silnie zaciężyła na mojém ramieniu, że aż mię zabolało. Zarazem podniosła ona wzrok na pana Agenora, i patrząc mu prosto w twarz z pod swoich długich rzęs o tajemniczych cieniach, zapytała słodkim i nieśmiałym głosem:
— Więc pan znajdujesz, że, do przybycia tu mojéj kuzynki, na horyzoncie naszym nie było ani jednéj gwiazdy, a w okolicy ani jednego pięknie rozkwitłego kwiatu? Czy doprawdy pan tak znajdujesz? O! powiedz, że tak myślisz; przyniesie mi to niezmierną radość! Ja tak kocham kuzynkę Wacławę! tak pragnę, aby ją wszyscy uwielbiali!
Dziwnym był uśmiech pana Agenora, jakim odpowiedział kuzynce Rozalii, a dziwniejsze jeszcze spojrzenie, jakie na nią rzucił. Wydało mi się, że w piérwszym było trochę cierpienia, a w drugim błysnął wyrzut i gniew szybko stłumiony. Była to tylko jedna sekunda, potém skłonił się przed nią i wyrzekł:
— Kiedy astronom przygląda się niebieskiemu przestworzu i spostrzega nową gwiazdę piérwszéj wielkości, zjawiającą się pomiędzy innemi, raduje się, ale jednak nie zapomina o tych, które widział piérwéj