Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zdziwiła mnie ta odpowiedź niewymownie; Emilia wzięła mię za rękę.
— Pani jesteś tak szczerą, tak otwartą, od razu widać to z twojéj twarzy. Jestem także pewna, że masz bardzo dobre serce, widać to z twoich oczu. Bądźmy przyjaciółkami, pokochałam cię od piérwszego spojrzenia!
Pocałowała więc mię w twarz serdecznie.
— I ja także poczułam dla pani żywą sympatyą — rzekła Zenona. — Jesteś tak jakoś niepodobna jeszcze do nas!
Ostatnie słowa wymówiła z dziwną intonacyą w głosie.
Uścisnęłyśmy się wzajemnie.
— Mówmy sobie po imieniu — rzekła Emilia.
— Dobrze, Emilko! — zawołałam uradowana.
W uścisku dwóch sióstr, jakim mię obdarzyły, poczułam dobroć i serdeczne ciepło i tém więcéj żałowałam je, że się tak srodze nudziły i że spostrzegłam kilka razy w ich twarzach przeglądający smutek.
Wracałyśmy z przechadzki dobrze już poprzyjaźnione, ale, gdy tylko przestąpiłyśmy próg salonu w obu siostrach znowu nagła zaszła zmiana. Zesztywniały, ochłodły i, ze spuszczonemi powiekami, jak wprzódy, wyprostowane, usiadły na fotelach. Matka moja z niezmierną uprzejmością częstowała panią S. i obie panie bezprzestannie zamieniały między sobą czułości i komplementa. Obok tego uważałam, że