Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Pamiętnik Wacławy vol I.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stroju. Szarpnięty snać przed chwilą rozpaczną lub gniewną ręką naszyjnik z pereł rozerwał się, a mleczne perły kilku wązkiemi strumieniami zsuwały się po sukni i z cichym szmerem spadały na posadzkę, rozsypując się na różne strony. W twarzy i postawie mojéj matki było tyle przygnębienia i gorączkowego niepokoju, tyle boleści i gniewu zarazem, że zaczęłam drżéć całém ciałem; trudno mi było utrzymać się na nogach, i powoli, opierając się o sprzęty, zaledwie zdołałam wrócić do mego łóżeczka.
Tu porwał mię płacz spazmatyczny; łzy jak groch sypały się z moich oczu. Nie wiem, jak długo płakałam, ale gdy podniosłam głowę, zobaczyłam przez szparę od drzwi, że ciemno już było w budoarze. To uspokoiło mię nieco. W istocie, nic a nic nie rozumiałam tego, co się wokoło mnie działo, a czułam tylko, że było to coś niezwykłego a groźnego.
Stopniowo zmęczenie zaczęło mię ogarniać, oczy zamykały się, w myśli pół uśpionéj błąkały się bezładnie różne pytania, obrazy, twarze. Myślałam: dla czego mój ojciec miał dziś łzę w oku? i tuż przy pytaniu tém stanęła piramida cukrowa, którą lokaje umieszczali na stole do wieczerzy. Dla czego matka moja porwała swój naszyjnik z pereł? — pomyślałam, i zdawało mi się, jak perełki cichutko jedna po drugiéj na posadzkę spadają. Nagle wsunęła mi się pod powieki jasno-włosa głowa księcia, który mi najwięcéj dawał cukierków, a potém ręka jego, trzymająca