Przejdź do zawartości

Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia łzy. Raz, przy świetnej wieczerzy, gdym rozmawiał z sąsiadką piękną i zalotną, na nią z pozoru nie zwracając uwagi, miała w oczach taki wyraz udręczenia, żem uczuł litość i skrupuł, zagłuszony wnet tem, że po wieczerzy oparła się na ramieniu swego męża i, przechadzając się po salonie, rozmawiała z nim bardzo przyjaźnie i poufale. Czy przed gwałtem uczuć rozbudzonym przez zazdrość, chciała naprawdę osłonić się tarczą małżeńskiej przyjaźni i wierności, albo tylko oddać mi wet za wet? Mniejsza o to; silniej niż zwykle, zechciało mi się, aby cierpiała i rozpocząłem z tą, która budziła jej zazdrość, formalną kampanję kokieterji. Wtedy, zaczęła patrzeć na mnie z wyniosłością i pogardą. Czy tak? Zobaczymy! Wziąłem do rąk skrzypce. W salonie stała się taka cisza, jakby przeleciał nad nim duch boży. Bo też i przeleciał, w postaci czci prawie nieświadomej i z początkiem nieznanym dla jednego z wyrazów ideału. Zagrałem swawolne marzenie miłosne, dla obezsilnienia niem i oddania pod władzę moją kobiety, której nie kochałem. Dopiąłem swego. Gdy po skończonym wieczorze sprowadzałem ją ze schodów, na jej usta spalone i drżące po raz pierwszy w tej nowej fazie naszych stosunków wybiegło moje imię. »Juljuszu! Juljuszu!« Ach, więc znowu przestałem być panem! Oczyma więcej jeszcze niż usty, błagała o przebaczane za to, że tak marnie zniszczyła szczęście swoje i moje. Szczęście! to nic jeszcze! Wiara, Henryko...
Sam nie wiedziałem zresztą, czy uraza grała jeszcze jakąkolwiek rolę w pościgu moim za tą kobietą, czy może całkowicie ustąpiła przed chęcią jej posiada-