Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdradę zaufania budziło w nas — zawstydzenie i gorycz.
Ze zwieszonemi smutnie głowami szłyśmy z powrotem do domu, gdy na dziedzińcu dały się słyszeć głosy służących wołające:
— To Tadeuszek! to Tadeuszek małe dudki wyjął z gniazdka! Kto widział? ja widziałam, jak niósł je tam...
I już służba domowa wiedziała o naszem zmartwieniu, już wytoczyła śledztwo i już przestępcę wynalazła.
Był to dziewięcioletni syn jednego z parobków dworskich, silne i piękne chłopię, z bujną czupryną złotą, z błękitnemi jak turkusy oczyma. Pociąg szczególny okazywał do muzyki i na jakichś skrzypcach bardzo pierwotnych przygrywał, a przygrywając, zarazem tańczył. Gra była rzempoleniem, taniec kręceniem się na jednem miejscu w podskokach nieco dzikich, ale kiedy wpadł w szał taneczny i przy odgłosie rzempolenia swego, bosy, w szarej koszulinie, kręcił się coraz szybciej i zawrotniej, to złota czupryna szeroko rozwiewała się mu dokoła głowy, rozpalały się, rozbłyskiwały oczy turkusowe, czerwienią płonęła u szyi związująca koszulę tasiemka i stawał się podobnym do małego, silnego, ładnego faunika.
Lubiłyśmy Tadeuszka, znałyśmy jego rodziców, więc wnet do mieszkania tych ostatnich, do niego... Aleśmy go już w drodze zobaczyły boczącego się jakoś, zalęknionego. Chciał umknąć, ale go ktoś zatrzymał. Dowiedział się już skądciś, że wiemy o dudkach i że gnie-