Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stej i może przybliżało się coraz więcej ku przepaści... Oboje byli bliscy przepaści...
Ostatnie słowa wstrząsnęły nią łkaniem takiem, że przecięło wątek myśli i nic w niej nie zostawiło, oprócz uczucia dwóch noży, zatopionych w sercu.
Ale po chwili myślała znowu.
Ta przepaść, której krawędzi jego stopy dotykają, pełna ogni świętych. Jeżeli w nich zgoreje, to zgoreje na tym samym stosie, który tyle razy, tyle już razy bywał grobem sprawiedliwych i świętych ludzkości.
Wszakże to ona sama wiodła go ku temu stosowi ofiarniczemu, od dni prawie niemowlęcych napełniając mu serce tą miłością i tą ideą, których własne jej serce było pełne. Skąd je wzięła?
Z krwi ojca, który za nie przeniósł tęsknoty i śniegi Sybiru, z mleka matki, która go pokochała za to, że je chciał przenieść i odważnie przeniósł. Wzięła je, tę miłość i ideę od przeczystej ciszy pól rodzinnych, przedziwne pieśni szumiących rodzinnych lasów, od złotych kłosów, od brylantowej zorzy, od bzów pachnących u domowego progu, od obłoków, mieniących się czarodziejską grą blasków i kształtów pod rodzinnem niebem.
Wzięła je z powieści o dawnej chwale narodu, z szumu, który na polach zwycięstw wydawały skrzydła jego husarzy, chóru jego poetów, śpiewnego jak wymarzone pienia anielskie, z łuny ognistej, która biła od długiego jak długie stulecia korowodu jego wielkich duchów.
I więcej jeszcze wzięła je od niedoli, która wśród tych ciszy i wśród tych szumów, czołgając się po tej ziemi, ciężką pierś swą na niej kładła, słowiki jej dusiła,