Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnie nowele.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie pierwszy to raz ckliwość rzeczy ludzkich i gorycz, którą sączy każde ich rozkąszone jądro, zalewały mu serce męskie w tych właśnie momentach, gdy ramiona sławy wznosiły go najwyżej, lub kołysały najsłodziej ramiona rozkoszy. Lubił sławę i lubił rozkosz, lecz nigdy dłużej nad jeden obrót piasku w klepsydrze w objęciu ich nie pozostawał spokojnym i ufnym. Zaledwie upajające dymy ich przebić zdołały tkaninę jego mózgu, wnet napełniały go roje zapytań niespodzianych, myśli czarnoskrzydłych.
Cóż dalej? Co na dnie? Co w końcu? co po końcu? Czy nic nie wzlata wyżej, nie trwa stalej, nie ogarnia tkliwiej, nie przenika głębiej nad zgiełk boju, nad hymn chwalby, nad woń róży, nad płomię pocałunku, nad słodycz wina, zaprawionego miodem?
Tak zapytywał. I myślał, że pomimo wielkości swojej umrze tak samo, jak umarł ojciec jego, Mago Mądry, jak umarła matka jego, Mora Gwiazdooka, jak pomarli Phto, Korus, Syo, owi piękni, wielcy, silni, sławni poprzednicy jego, chluby Kartaginy, ozdoby świata. Myślał, że ten tylko łoże bezpieczne dla radości w sercu swem usłać zdoła, kto nigdy żywemi oczyma nie widział trupa; że jednostajnemi są początki i końce takich, jak on, triumfatorów zwycięskich i tych Numidów zwyciężonych, którzy tylekroć u stóp jego czołgali się lub konali; że ich i jego jednostajną bogowie dotknęli nędzą: nieświadomości swoich początków i swoich końców, jako też początków, końców, dróg i przeznaczeń wszystkiego, co wokoło ich małości i wokoło jego wielkości istnieje.
Bogów ojczyzny swej, krwi żądnych, szałem zmy-