Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/374

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Albo ja tam wiem czy wasza pani ma męża, kiedy sama jeździ tylko z bratem? ot żebyście byli poczciwi ludziska, tobyście powiedzieli; he?
— A nam co do tego! obojętnie odpowiedział Hryhory.
— Ba! co do tego! Słuchaj, panie Hryhory, ja zaraz waści powiem co do tego. Mój pan nie skąpy ot, takby zaraz tu co i wpadło; he?
I znacząco pokazał swoją ogorzałą i podejrzanej czystości dłoń.
Hryhory podniósł na niego oczy, popatrzył mu w twarz z drwiącym wyrazem i spokojnie odpowiedział.
— Jak zapotrzebuję pieniędzy, to pójdę do pani albo do pana — to i dadzą; a do kieszeni waszego pana i do interessów naszych państwa nam nie trzeba zaglądać.
— W tej chwili z igłą i nićmi w ręku nadbiegła zwinna pokojówka.
— Dzień dobry pannie Handzi! rzekł lokaj powstając i galancko bawiąc się tombakowym łańcuszkiem.
— Dla kogo Handzia — a dla kogo nie Handzia! sarknęła dziewczyna wyjmując poduszkę z karety i oglądając odprute nieco pokrycie osłaniające kosztowny adamaszek.
— No, to dzień dobry panience, rzekł niezderutowany elegant przedpokojowy, z przymileniem zbliżając się i chcąc ująć rękę Handzi.