Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przysłuchiwać się toczącej się między nimi rozmowie. Jedni z nich mówili z zapałem i energią, inni z powagą i głębokiem przekonaniem. Alfred tylko milczał. Daremnie ciekawa i spragniona usłyszeć jego zdanie i sąd, czekałam aby przemówił; z ust jego wychodził tylko niebieskawy dymek cygara i kiedy niekiedy otwierały się one lekkiem, tłumionem przez grzeczność ziewnięciem. Mimowoli pomyślałam: czemu on milczy gdy wszyscy mówią z zapałem. Spójrzałam na twarze otaczających mego męża, a każda z nich nacechowana była jakimś wyrazem myśli; jego tylko twarz była zawsze jednostajnie martwa i milcząca — najpiękniejsza wprawdzie ze wszystkich, ale najmniej ożywiona i jasna. Porównanie to zasmuciło mię; instynktownie zrozumiałam że mu brakło czegoś co tamci mieli — czegoś bardzo pięknego. I znowu uczułam ogarniający mię żal — niemogłam już rozmawiać. Wziąwszy więc jedną z młodych kobiet pod rękę, zaczęłam z nią chodzić po salonie. Po chwili zbliżył się do mnie jeden z najlepiej mi znajomych młodych ludzi i rzekł.
— Jaka pani dziś blada — czyś pani nie chora?
— Głowa mię boli, odpowiedziałam — i gdym spojrzała na twarz młodego człowieka, dojrzałam w niej źle ukryty wyraz politowania. Niezrozumiałam jeszcze dobrze co on znaczył, zdziwiłam się i pomyślałam: czyż tak bardzo wyglądam na chorą! Ale w tej chwi-