Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po tych słowach ciotka moja wyszła, a ja zamyśliłam się głęboko. Miałam więc już wejść w ten świat zabaw i blasku i tłumów, znany mi dotąd tylko z opisujących go książek lub z opowiadań starszych odemnie a nowopoznanych towarzyszek. Ciotka moja mówiła mi że świat ten czegoś się odemnie spodziewa, że odpowiedzieć mam tym nadziejom jego, stosownem znalezieniem się w towarzystwie. Cóż to jest czego się odemnie spodziewa świat ten? Czemuż mi ciotka nie powiedziała tego? Czyż u progu nowego dla mnie a pełnego zagadek i tajemnic życia, za ozdobę i wsparcie całe, nie miała mi ona do dania i nic prócz balowej sukienki? Z daru jej i przestrogi wiał chłód taki, jakim owiane było całe dzieciństwo moje; i smutek jakiś żałosny, i obawa ciężka mię zdjęła na myśl, że niema obok mnie nikogo, ktoby mię kochającą istotnie i rozumną otulił opieką. Wzniosłam wzrok na portret mojego ojca, wpatrzyłam się w jego malowaną, poważną twarz, i myślałam: gdyby on teraz był przy mnie! I z oka mojego spadła łza na wieniec z konwalji leżący przedemną, na pierwszy mój wieniec balowy!
— Ty płaczesz Regino! zawołała dojrzawszy tę łzę Malwina.
— Tak, smutno mi trochę, odpowiedziałam biorąc rękę dobrej dziewczyny.
— Daj pokój, rzekła — po co tobie te smutki! one dane w udziale nam biednym, ale nie tobie bogatej